poniedziałek, 28 września 2009

Kwiatki z tłumaczeń

W tym roku dane mi jest prowadzić zajęcia dla 3 roku anglistów z tłumaczeń. Sądząc po pierwszych sprawdzonych pracach - zapowiada się ciekawie. Dla wprawki dałam im do tłumaczenia slogany reklamowe. I okazuje się, że zrozumienie tego, co się tłumaczy jest kluczowe. Poniżej kilka ciekawszych "kwiatków":


Oryginał: RED-CARPET READY WITH THE FLIRTATIOUS CHARM OF THE GIRL NEXT DOOR (reklama perfum)

Tłumaczenie:

Zniewalający czerwony dywan gotowy na kolejną urokliwą dziewczynę

Czerwony dywan gotowy z flirtującym urokiem dziewczyny z sąsiedztwa

Czerwony dywan z zalotnym urokiem dziewczyny z sąsiedztwa

Czerwony dywan czeka żebyś go uwiodła wdziękiem zwyczajnej dziewczyny

Czerwony dywan, usłany zalotnym zapachem, który i Tobie może stać się bliski

I ty możesz stąpać po dywanie sławy

Oryginał: REFINED LUXURY

Tłumaczenie: Subtelna rozkosz


czwartek, 24 września 2009

małe i duże wypukłości


large and small, originally uploaded by ola_er.

an array of droplets


an array of droplets, originally uploaded by ola_er.

Wzór z kropelek - zdjęcie to efekt dwóch ulewnych dni na Krecie. Nie ruszaliśmy się wtedy z pokoju, ja jedynie zmakrowałam trochę kropelek na fikusach przed naszym bungalowem.

światło złapane w sieć


light caught in the web, originally uploaded by ola_er.

Dziwny angielski

Szyld przy plaży hotelowej na Krecie informujący o... no właśnie - o czym? Znaczenie konsultowane było z Brytyjczykami, którzy tak samo nie wiedzieli, z której strony ugryźć treść tego znaku :)

sobota, 19 września 2009

Wakacje na Krecie - Hotel Minos Imperial

Na całe szczęście udało mi się wyjechać w tym roku na prawdziwe wakacje - w ciepłe miejsce, w celu popluskania się w wodzie i złapaniu sił na nowy rok akademicki (który na razie zapowiada się dosyć ciężki). Wybór padł na Kretę, gdzie udało się znaleźć niezły hotel (Minos Imperial niedaleko Milatos) w dosyć dobrej cenie na dwa tygodnie. Poniżej opiszę wrażenia z hotelu, może komuś się przydadzą.

Położenie:
Pięciogwiazdkowy Minos Imperial położony jest we wschodniej części wyspy, 1 km od wioski rybackiej Milatos oraz ok. 4 km (do pokonania pieszo wzdłuż ścieżki prowadzącej brzegiem morza) od Sisi. W Milatos znajduje się kilka tawern, dwa sklepy z pamiątkami, jedna wypożyczalnia samochodów oraz dwie skuterów/quadów. Sisi oferuje natomiast więcej atrakcji (czyli więcej sklepów i tawern), a dojechać można tam również taksówką za 15 euro. Położenie hotelu to jednocześnie jego wada i zaleta. Z jednej strony wieczorem nie ma bardzo gdzie wyjść, generalnie musi nam wystarczyć to, co jest w hotelu. Ale jeśli ktoś marzy o ciszy i spokojnym miejscu - jest to zdecydowanie miejsce godne polecenia.

Udogodnienia w hotelu
Pokoje są przestronne (ok. 30 m2), ładnie umeblowane. Minusem jest brak górnego światła, więc wieczorem i w nocy jest w pokoju trochę zbyt ciemno. Hotel oferuje kilka rodzajów pokoi, nasz miał taras i widok na morze. Usytuowany był w taki sposób, że nikt nie zaglądał nam na balkon, co było zdecydowanym plusem. Ponieważ hotel położony jest na rozległym terenie, i dodatkowo na wzgórzu - codziennie do pokonania jest trochę schodów.

Do dyspozycji gości jest 5 basenów, z czego jeden większy dostępny jest jedynie dla pewnej części hotelu, przy dwóch codziennie są animacje (rzutki, water polo, gimnastyka w wodzie, boccia) oraz dwa bez animacji. Raczej nie ma tłoku przy basenach ani w basenach, co mi się akurat podobało.

W Minosie większość gości to Rosjanie, jest też dużo Niemców, Austriaków, Włochów, Francuzów oraz gości z Izraela. Mało jest Polaków. Nam się akurat trafili w miarę spokojni koledzy zza wschodniej granicy i poza paroma incydentami było dosyć cicho.

Na terenie hotelu znajdują się też dwie zjeżdżalnie (ale akurat tam nie dotarliśmy, bo są na samej górze), basen dla dzieci z dwiema zjeżdżalniami, wypożyczalnia quadów/skuterów/rowerów (drogo), wypożyczalnia samochodów (ceny porównywalne z wypożyczalnią rekomendowaną przez naszego tour operatora, czyli zaczynały się od 55 euro). Do dyspozycji jest też sklep z biżuterią, sklepik z pamiątkami, automaty do gier (płatne), bilard (płatny).

Plaża
W informacji podanej przez biuro można przeczytać, że plaża jest prywatna, piaszczysto-kamienista a przy zejściu do morza gdzieniegdzie znajdują się skały. Jest to nieprawda. Albo przynajmniej częściowa nieprawda. Jeśli chodzi o morze, to plażę można podzielić na dwie części. Jedna jest ogrodzona betonowym murem, woda sięga co najwyżej bioder, a przy brzegu rzeczywiście jest trochę piasku. Ale popływać tam się nie da, jest to raczej brodzik dla dzieci (my nazywaliśmy je bajorem). Druga część, nieograniczona betonowym murem to plaża kamienista, a zejście do morza to skały. Dodatkowo dalej znajdują się betonowe bloki w wodzie, więc można przywalić w nie kolanem. Więc plaża to zdecydowany minus hotelu. W Milatos jest kawałek piasku na plaży, ale tam się nie kąpaliśmy, więc nie wiem jak jest z zejściem do morza.

Jedzenie
W opcji All inclusive przysługują nam trzy posiłki w formie bufetu, przekąski (kanapki, ciasto, ciastka, lody - ale tylko w dwóch barach), napoje w dwóch barach. Brak jest baru w głównym budynku hotelu a po godzinie 18 czynny jest tylko jeden bar, gdzie po zapadnięciu zmroku jest straszny ścisk. Jest jeszcze Veranda Bar, który jest poza opcją All Inclusive, a wieczorem można tam posłuchać muzyki na żywo.
Jeśli chodzi o jedzenie, to jest ono bardzo dobre, albo nawet pyszne. Podczas kolacji kucharze przygotowują na naszych oczach potrawy (np. smażą mięso, grillują, smażą w woku), jest też pizza corner, gdzie można spróbować świeżej pizzy. Jedzenia jest mnóstwo i każdy znajdzie coś dla siebie. Minusem natomiast jest zbyt mała liczba pracowników na stołówce, więc w godzinach szczytu trzeba długo czekać na napoje, czy na sprzątnięcie stolików. Obsługa jest natomiast bardzo miła.

Podsumowując zatem, na plus mamy jedzenie, piękno hotelu i pokoi, baseny, obsługę. Na minus natomiast - położenie hotelu, plażę i fakt, że widać, że hotel na wszystkim oszczędza (np. nie wszystkie światła są zapalane na zewnątrz po zmroku). Hotel polecam ludziom, którzy chcą spokoju, relaksu i raczej nie osobom z dziećmi.

Zdjęcia z hotelu można znaleźć tutaj.

sobota, 12 września 2009

Brideshead Revisited

Lubię filmy pokazujące życie angielskiej (lub innej) arystokracji z przełomu wieków 18 i 19, dlatego zaciekawił mnie i Powrót do Brideshead. Film reklamuje się jako opowieść o skomplikowanym układzie uczuciowym pomiędzy głównymi bohaterami. Charles zaprzyjaźnia się ze zniewieściałym Sebastianem, który jest od niego o wiele bogatszy. Zakochuje się natomiast w jego siostrze. Problem w tym, że rodzeństwo jest pod ogromnym wpływem ultrakatolickiej matki (wyjątkowo bez charyzmy Emma Thompson), która sprzeciwia się związkowi Julii (siostry Sebastiana) i Charlesa. Film porusza problem wyboru pomiędzy religią a miłością. Jednak według mnie, przedstawiony jest on dosyć płytko, a ogromnie rozbawiło mnie zdanie, że katolicy mają dobrze, bo grzeszą a potem się spowiadają i wszystko jest jak być powinno :)
Moja ocena 3/10.

Reguła czterech

Do tej książki podchodziłam kilka razy. Oczywiście zainteresowało mnie jej porównanie do Kodu Leonarda Da Vinci, ale jest to bardzo nietrafione porównanie i chyba nastawione na wciśnięcie książki naiwnym klientom.
Zgodnie z informacją ze strony www.merlin.pl:
"W 1499 r. wenecki wydawca Aldus Manutius opublikował książkę Hypnerotomachia Poliphili, co po łacinie oznacza" Poliphila walka o miłość we śnie". Bardzo długo nikt nie wiedział, kim był jej autor, podający się za niejakiego Francesca Colonnę, i jak był tajemniczy sens tej książki. Wiadomo było, że jest w niej ukryty tajemniczy komunikat, a jednak najwięksi specjaliści od renesansu na próżno usiłowali go odszyfrować. Problem Hypnerotomachii stał się głównyą namiętnością kolejnych pokoleń.Historia jego rozwiązania, to historia intelektualnej pasji, ambicji, podstępów, kradzieży i morderstw. Po dwóch profesorach historii i handlarzu sztuki, którzy dokonali ważnych odkryć, odziedziczyli go dwaj studenci elitarnego uniwersytetu Princeton, Paul i Tom - Tom jest synem jednego z tych profesorów. Po rozwiązaniu wielu kryptologicznych łamigłówek Paul i Tom odkrywają wiadomość ukrytą w książce: jest to relacja o wielkim starciu między religijnym zapałem, którego uosobieniem był florencki mnich girolamo Savonarola, a renesansowym uosobieniem był florencki mnich Girolamo Savonarola, a renesansowym humanizmem. Francesco Colonna, rzymski humanista, który pragną ocalić książki i dzieła sztuki przed spaleniem na "stosach próżności", wznoszonych przez zwolenników fanatycznego mnicha, zbudował w tajemnicy kryptę, w której ukrył ogromną kolekcję dzieł sztuki i książek. Książka zawiera informacje o jej położeniu. Kluczem okazuje się " reguła czterech". "
Fabuła książki jednak, moim zdaniem, nie oscyluje wokół wspomnianej wyżej zagadki. Skupia się raczej na męskiej przyjaźni, życiu studenckim i rozterkach życiowych głównych bohaterów. Mnóstwo tu wątków, które spowalniają akcję i rozpraszają, klimat książki nijaki.
Moja ocena: 2/10.

piątek, 11 września 2009

thistle-o-logy #4


thistle-o-logy #4, originally uploaded by ola_er.

Jeden z ostów, które napotkałam trakcie pieszej wycieczki na Krecie. Mi przypomina ostowe słoneczniki :)